28 sierpnia 2014

Bezglutenowa solanka

Jak już się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B - skoro się dało zrobić bezglutenową bagietkę, to przecież musi się dać zrobić i... solankę :). Pamiętacie solanki? Dla mnie to jedno z najbardziej wyrazistych wspomnień z dzieciństwa. Zajadała się nimi moja Mama. Ja sama początkowo ich nie znosiłam - jak wiadomo, kminek nie jest najlepszym przyjacielem malucha. Nie jest nim też gruboziarnista sól, tak słona, że aż piecze. Jest to jednak jeden z tych smaków, do których się dorasta, a ja dorosłam do solanek stosunkowo szybko. A jak taka solanka była jeszcze ciepła, to wystarczyła odrobinka masła i... pełnia szczęścia osiągnięta.

Solanka bezglutenowa, którą zrobiłam, pod względem smaku i aromatu spełniła 100% moich oczekiwań. Trzeba jednak przyznać, że najlepsza była w pierwszy dzień - chrupiąca z zewnątrz i miękka w środku. Chociaż taka chyba w ogóle jest cecha drożdżowego pieczywa.

W każdym razie polecam i życzę smacznego!

Ps. Zostawiam Was z tym przepisem na jakiś czas, bo nadszedł wreszcie wymarzony i wyczekany urlop. Do poczytania niebawem!

Bezglutenowa solanka
Składniki

1 1/2 szklanki mąki chlebowej bezglutenowej
1/2 szklanki mąki kukurydzianej
1 szklanka ciepłej (nie gorącej!) wody
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka cukru
1 op. (7g) drożdży instant
mąka ryżowa do podsypania
2 łyżeczki kminku
gruboziarnista sól morska

Wykonanie

1. Mąkę przesiewam do miski. Dodaję cukier, sól i mieszam.
2. Dodaję ciepłą wodę i energicznie mieszam łyżką na gładką masę.
3. Dodaję drożdże i raz jeszcze dokładnie mieszam.
4. Zbieram masę łyżką w jako taką kulę (ciasto nie jest bardzo gęste, więc trudno byłoby je uformować dłońmi). Przykrywam miskę folą spożywczą i ściereczką i odstawiam na około 12 godzin w ciepłe miejsce, żeby ciasto wyrosło.
5. Wyrośnięte ciasto przekładam na stolnicę obsypaną mąką ryżową. Również z wierzchu przyprószam mąką i delikatnie wyrabiam.
6. Dzielę ciasto na pół, formuję dwie bagietki i przekładam na blaszkę do pieczenia. Obficie posypuję kminkiem i solą morską. Przykrywam folią spożywczą i odstawiam na około 45 minut, żeby jeszcze lekko wyrosło.
7. Piekarnik rozgrzewam do temperatury 230 stopni. Na czas nagrzewania wstawiam do środka blaszkę z wodą.
8. Zdejmuję folię z bagietek i nacinam je na całej długości.
9. Po nagrzaniu piekarnika wyciągam blaszkę z wodą i natychmiast wstawiam bagietki. Dzięki parze wodnej zrobi się na niej chrupiąca skórka.
10. Piekę 25 minut w temperaturze 230 stopni.


A poniżej propozycja podania: z kozim serem, śliwką i koperkiem. Pycha! 
Bezglutenowa solanka

27 sierpnia 2014

Cukinia faszerowana z dodatkiem koziego sera

Dawno nie było na blogu faszerowanych warzyw, a na stole bywają, więc czas uzupełnić blogowe braki. Przedstawiam przepis na proste, dość szybkie w przygotowaniu danie o wysokich walorach smakowych, którym zostałam ostatnio uraczona przez moją Drugą Połowę. Fani cukinii powinni być zadowoleni :).

Cukinia faszerowana
Składniki

2 cukinie (niezbyt duże)
1 mała cebula
1 ząbek czosnku
1 łyżka oleju rzepakowego
1 łyżeczka suszonej bazylii
1/2 łyżeczki tymianku
sól i pieprz do smaku

Na sos:

4 łyżki twarogu koziego
1 łyżka jogurtu typu greckiego
garść świeżych liści mięty
kilka świeżych liści bazylii
1 łyżeczka kminku

Wykonanie

1. Cukinie przekrawam wzdłuż i wydrążam miąższ (zostawiam około 1/2 cm, żeby łódeczki cukiniowe się nie rozlatywały).
2. Cebulę kroję w drobną kostkę. Podsmażam na rozgrzanym oleju.
3. Kiedy cebula się zeszkli, dodaję przeciśnięty przez praskę czosnek, drobno posiekany miąższ wydrążony z cukinii i zioła. Mieszam i duszę pod przykryciem 5-6 minut.
4. Napełniam cukinie farszem i układam w naczyniu żaroodpornym. Na spód wlewam około 1/2 cm wody (można zastąpić przecierem pomidorowym wymieszanym z wodą w proporcji 1:1).
5. Piekę około 20 minut w piekarniku rozgrzanym do temperatury 180 stopni. Po tym czasie cukinie będą już upieczone, ale jeszcze chrupiące.
6. Przygotowuję sos: mieszam twarożek z jogurtem, posiekaną miętą i bazylią. Dodaję kminek przetarty w moździerzu (albo rozbity tłuczkiem).
7. Podaję cukinie udekorowane sosem z twarożku. Jeśli piekłam je w sosie pomidorowym, to nakładam go na talerz w pierwszej kolejności, a dopiero na nim układam cukinie.

22 sierpnia 2014

Kaszka kukurydziana z owocami i orzechami

Kaszka kukurydziana nie należy do najczęściej stosowanych składników w polskiej kuchni, a szkoda, bo ma wiele zalet. Ma łagodny, neutralny smak, co sprawia, że stanowi dobrą bazę zarówno do dań na słodko, jak i na ostro. Jej przygotowanie zajmuje dosłownie chwilę, więc jest dobrym rozwiązaniem dla zabieganych. Do tego słynie ze swoich bogatych właściwości odżywczych. Przy okazji jest lekkostrawna i pomaga ukoić cierpiący na przykład wskutek stresu żołądek.

Do mnie kaszka kukurydziana dość często uśmiecha się ze stołu w porze śniadaniowej - szczególnie w chłodniejsze dni, kiedy mam ochotę na coś na ciepło. Sposobów na jej przyrządzenie są pewnie tysiące i jedyny ograniczeniem jest wyobraźnia gotującego. Poniżej podaję jeden z moich ulubionych - z wykorzystaniem sezonowych owoców.


Na marginesie - 1 łyżka suchej kaszki kukurydzianej, czyli tyle, ile potrzeba na 1 porcję w tym przepisie, to niewiele ponad 50 kcal. Więc nie taka kasza straszna :)
Kaszka kukurydziana z owocami i orzechami
Składniki (na 1 porcję)

1/2 szklanki wody
1 czubata łyżka kaszki kukurydzianej
1/2 brzoskwini
po 1 łyżce migdałów, nerkowców i orzechów włoskich
po 1/3 szklanki jagód i borówek amerykańskich
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
1 łyżeczka miodu gryczanego (w wersji wegańskiej zastępuję syropem klonowym)

Wykonanie

1. Zagotowuję wodę i do wrzątku dodaję kaszkę. Gotuję około 5 minut na małym ogniu, cały czas mieszając. Po zdjęciu z ognia dodaję ekstrakt z wanilii i jeszcze raz mieszam.
2. Brzoskwinię kroję w kostkę i układam na dnie miseczki. Na wierzch wykładam kolejno: kaszkę kukurydzianą, orzechy i borówki z jagodami.
3. Dodaję miód lub syrop klonowy i natychmiast podaję.

Kitchen hack # 19 - mieszanka przypraw do kawy i nie tylko


Jeśli ktoś woli bardziej korzenne smaki, można zastąpić ekstrakt z wanilii (albo go uzupełnić) mieszanką cynamonu, kardamonu i gałki muszkatołowej w proporcjach 4:2:1. Jest to też doskonała przyprawa do kawy, która nie tylko "podkręca" jej smak i aromat, ale i sprawia, że kawa ma zdecydowanie silniejsze działanie pobudzające, a przy tym lekko rozgrzewające. Sprawdzone i działa! :)

21 sierpnia 2014

Bezglutenowa bagietka

Białe pieczywo wypadło z mojej diety wiele, wiele lat temu - tak dawno, że nawet najstarsi górale nie pamiętają, kiedy to było. Sięgałam po nie jeszcze tylko w dwóch sytuacjach - w gościach, kiedy była to jedyna dostępna opcja i podczas wakacji, bo w takiej na przykład Francji leżą te bagietki, pachną i aż się proszą, żeby je schrupać.

W tym roku czeka mnie jedna z bardziej przykrych rzeczy, jakie mogą się zdarzyć na diecie bezglutenowej, mianowicie wyjazd do Włoch. Wiadomo - pizza, makarony, pieczywo, co tylko. Dlatego uparłam się, że znajdę sposób na upieczenie bezglutenowej bagietki i zabiorę ten sposób (i zapas mąki) ze sobą do Toskanii. Chociaż tyle mojego :). Musiałam co prawda sięgnąć po przetworzoną mąkę, czego zwykle nie robię, ale za to udało się już przy drugiej próbie, więc nie jest źle :).

Moja bagietka jest nieco bardziej "mięsista", to znaczy trochę cięższa i nieco bardziej zbita od oryginalnej, ale nie da się tych różnic w 100% zniwelować - w końcu normalnie to gluten robi całą robotę ze spulchnianiem. A tak poza tym wszystko jest na miejscu - zapach się zgadza, chrupiąca skórka jest, miękki, biały środek również. Na ciepło smakuje doskonale, po wystygnięciu równie dobrze.

Bagietka bezglutenowa
Składniki

2 szklanki mąki chlebowej bezglutenowej
1 szklanka ciepłej (nie gorącej!) wody
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka cukru
1 op. (7g) drożdży instant
mąka ryżowa do podsypania

Bagietka bezglutenowa
Wykonanie

1. Mąkę przesiewam do miski. Dodaję cukier, sól i mieszam.
2. Dodaję ciepłą wodę i energicznie mieszam łyżką na gładką masę.
3. Dodaję drożdże i raz jeszcze dokładnie mieszam.
4. Zbieram masę łyżką w jako taką kulę (ciasto nie jest bardzo gęste, więc trudno byłoby je uformować dłońmi). Przykrywam miskę folą spożywczą i ściereczką i odstawiam na około 12 godzin w ciepłe miejsce, żeby ciasto wyrosło.
5. Wyrośnięte ciasto przekładam na stolnicę obsypaną mąką ryżową. Również z wierzchu przyprószam mąką i delikatnie wyrabiam.
6. Dzielę ciasto na pół, formuję dwie bagietki i przekładam na blaszkę do pieczenia. Przykrywam folią spożywczą i odstawiam na około 45 minut, żeby jeszcze lekko wyrosło.
7. Piekarnik rozgrzewam do temperatury 230 stopni. Na czas nagrzewania wstawiam do środka blaszkę z wodą.
8. Zdejmuję folię z bagietek i nacinam je na całej długości.
9. Po nagrzaniu piekarnika wyciągam blaszkę z wodą i natychmiast wstawiam bagietki. Dzięki parze wodnej zrobi się na niej chrupiąca skórka.
10. Piekę 25 minut w temperaturze 230 stopni.

Bagietka bezglutenowa

19 sierpnia 2014

Zupa krem z kalarepy z mleczkiem kokosowym i nerkowcami

Kalarepę zwykle podajemy na surowo - czy to w postaci surówki, czy pokrojoną w plastry lub słupki jako przekąskę. Warzywo to doskonale jednak nadaje się do obróbki termicznej - zyskuje wówczas charakterystyczny, przyjemnie słodki smak. Można ją gotować, smażyć lub piec. Można z niej również przygotować pyszną zupę krem.

Zupa krem z kalarepy z mleczkiem kokosowym i nerkowcami
Składniki

2 spore kalarepy
6 ziemniaków
2 cebule
1 l bulionu warzywnego
200 ml mleka kokosowego
2 ząbki czosnku
2 łyżeczki curry
1 łyżeczka kurkumy 
szczypta gałki muszkatołowej

1 łyżka oleju rzepakowego
1/2 szklanki nerkowców
1/2 pęczka koperku lub natki pietruszki
suszona żurawina do posypania z wierzchu
sól i świeżo zmielony pieprz do smaku

Wykonanie

1. Curry prażę przez kilkadziesiąt sekund na suchej patelni.
2. Cebulę kroję w kostkę i podsmażam na rozgrzanym oleju, tak aby się zeszkliła, ale nie zbrązowiała. Pod koniec smażenia dodaję przeciśnięty przez praskę czosnek.
3. Obrane kalarepki i ziemniaki kroję w kostkę i dodaję do podsmażonej cebuli. Mieszam i smażę wszystko jeszcze 3-4 minuty.
4. Zalewam warzywa bulionem.
5. Dodaję mleko kokosowe, podprażone curry i pozostałe przyprawy. Gotuję na małym ogniu 25-30 minut (aż warzywa będą miękkie), a następnie blenduję.
6. Nerkowce podprażam na suchej patelni aż lekko się zarumienią.
7. Podaję z posiekanym koperkiem lub natką pietruszki, prażonymi nerkowcami i suszoną żurawiną.

16 sierpnia 2014

Tarta z kremem jogurtowo-budyniowym z morelami i borówkami

Obiecywałam kilka dni temu, że zamieszczę jeszcze kilka przepisów na tarty. Oto jeden z nich - tym razem na słodko. A wszystko dlatego, że sezon urodzinowo-imprezowo-odwiedzinowy w pełni - no i znów te dylematy bezglutenowca związane z siedzeniem nad pustym talerzykiem, gdy wszyscy wokół ze smakiem coś zajadają. I nie żeby bardzo kusiło to słodkie (w końcu nie po to człowiek wylewa siódme poty na treningach, żeby potem napychać brzuch ciastami), tylko to jakoś towarzysko jest niewygodne. No więc się coś ze sobą zabiera, a jak się zabiera, to dla wszystkich przecież, a nie dla siebie samego. I już przy tym założeniu bardziej się opłaca zrobić tartę, niż kupować w specjalistycznym sklepie na przykład 8 czekoladowych ciasteczek za jedyne 16 złotych. Tarta jest o tyle wdzięczna, że można ją wypełnić, czym się chce, a że ciągle jeszcze stragany uginają się od najróżniejszych owoców, to szkoda nie skorzystać :).

Kitchen hack # 18 - krem budyniowy

Jedną z najważniejszych zasad, o których trzeba pamiętać, jeśli nie chcemy, żeby krem budyniowy się zwarzył (a przecież nie chcemy, prawda?), jest to, że wszystkie składniki kremu muszą mieć temperaturę pokojową. Jeśli dodamy np. masło z lodówki, będzie po kremie. Czyli masło i jogurt najlepiej wyjąć z lodówki godzinę-dwie przed ucieraniem kremu. Druga zasada jest taka, że krem budyniowy miksujemy na niskich obrotach. Zbyt wysokie obroty miksera również mogą przynieść skutek w postaci kulinarnej katastrofy.

Tarta z kremem jogurtowo-budyniowym z morelami i borówkami

Składniki

Spód tradycyjny według tego przepisu: ciasto na tartę lub spód bezglutenowy według tego przepisu: bezglutenowe ciasto na tartę

3 opakowania budyniu waniliowego 
3 łyżki cukru (lub więcej, jeśli ktoś lubi słodsze ciasta)
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
1 litr mleka
1/2 kostki masła
400 ml jogurtu typu greckiego
200 g borówek amerykańskich
8-10 dojrzałych moreli 

Wykonanie

1. Gotuję gęsty budyń (3 budynie + litr mleka + cukier, reszta jak w przepisie na opakowaniu) i zostawiam do wystudzenia.
2. Masło miksuję na wysokich obrotach na puszystą masę, po czym zmniejszam obroty miksera i miksuję dalej, dodając stopniowo budyń (najlepiej po łyżce).
3. Po zmiksowaniu całego budyniu, nadal miksując, dodaję po łyżce jogurt. Pod koniec miksowania dodaję ekstrakt waniliowy.
4. Do kremu dodaję morele pokrojone w drobną kostkę. Delikatnie mieszam i wykładam na spód do tarty.
5. Na wierzchu układam borówki. Odstawiam do lodówki na co najmniej dwie godziny.

Jeśli ktoś chce się naprawdę rozpieścić, można posypać ciasto z wierzchu wiórkami białej czekolady.
 
Tarta z kremem jogurtowo-budyniowym z morelami i borówkami

14 sierpnia 2014

Zielony dhal ze szpinakiem

Zawsze, ale to zawsze mam w domu kilka rodzajów strączków i pełną szufladę najrozmaitszych przypraw. Choćbym nie wiem, jaki miała kryzys czasowy (znaczy się kompletny brak czasu na zakupy), to zawsze albo w lodówce, albo w zamrażalniku czekają też na swoją kolej jakieś warzywa. A jak się już ma jakiś strączek, jakieś przyprawy i jakieś warzywo, to nie ma takiej możliwości, żeby nie dało się z tego czegoś wyczarować na obiad. Jeśli tym strączkiem jest soczewica, to jeszcze lepiej, bo wyczarowanie z niej obiadu zajmie niewiele więcej, niż pół godziny.

Właśnie wczoraj stanęłam w porze obiadowej przed małym dylematem. Miałam pomidory (i przemożną ochotę na sos ze świeżych pomidorów), miałam falafle (o tym innym razem) i miałam papad (niestety nie własnej roboty), ale czegoś mi brakowało do kompletu. I to był ten moment, kiedy sięgnęłam po strączki (w tym wypadku zieloną soczewicę), a z zamrażalnika wyciągnęłam zachomikowany na czarną godzinę szpinak. I tak oto powstał zielony dhal.

Zielony dhal ze szpinakiem
Składniki

3/4 szklanki zielonej soczewicy
300 g liści szpinaku
2 ząbki czosnku
1 łyżeczka zielonej pasty curry
1 łyżeczka kuminu
1/2 łyżeczki kozieradki
kilkanaście rozbitych nasion kolendry
1 łyżka oleju (najlepiej kokosowego lub rzepakowego)
3 łyżki soku z cytryny albo 1 łyżka amchuru
sól do smaku

Wykonanie

1. Soczewicę płuczę i gotuję do miękkości (około pół godziny).
2. Na rozgrzanym oleju podsmażam pokrojony w cienkie plastry czosnek razem z kuminem, kozieradką i kolendrą.
3. Kroję liście szpinaku na mniejsze kawałki i dodaję do podsmażonych przypraw. Duszę pod przykryciem około 5 minut.
4. Dodaję ugotowaną (gorącą) soczewicę, pastę curry i amchur lub sok z cytryny. Mieszam i gotuję wszystko razem jeszcze przez 5-8 minut.

A oto cały zestaw: zielony dhal, sos ze świeżych pomidorów, aromatyczne falafle i chrupiący papad :)



13 sierpnia 2014

Sos ze świeżych pomidorów

Hasło: "sos pomidorowy" często budzi skojarzenia przede wszystkim z takim z paczki albo na bazie koncentratu pomidorowego i z dodatkiem mąki - gęstym, jasnoczerwonym, lekko kwaskowatym sosem, bez którego jakże trudno wyobrazić sobie na przykład gołąbki.

Sos ze świeżych pomidorów to taki sos pomidorowy na sterydach ;). Mocno słodki, dosyć kwaśny, bardzo aromatyczny, super lekki, ale przede wszystkim bajecznie pomidorowy. Jest też wdzięczną bazą, która dobrze komponuje się z najróżniejszymi przyprawami. Można go doprawić oregano - będzie wtedy doskonałym dodatkiem do makaronu (i świetną alternatywą dla wszelkiego rodzaju ciężkich sosów do pizzy). Można dodać do niego kumin, curry i odrobinę kolendry, jeśli chcemy go zaserwować z bardziej orientalnymi daniami. Świetnym dodatkiem będzie też czubryca. Sos będzie wyśmienity także w wersji na ostro, na przykład z dodatkiem większej ilości płatków chili. Ja najczęściej już po zdjęciu z ognia dodaję do mojego sosu posiekaną natkę pietruszki lub świeżą bazylię. Czasem dodaję też kilka listków mięty.

Jeśli komuś zależy na tym, żeby sos był bardzo gęsty, można pod koniec gotowania przyprószyć go mąką kukurydzianą (wystarczy 1-2 łyżeczki), a potem dokładnie wymieszać i gotować jeszcze 3-4 minuty. W większości przypadków nie ma jednak takiej potrzeby.

Jak jest tyle plusów, to musi być i jakiś haczyk, prawda? No więc haczyk jest taki, że na przygotowanie tego sosu potrzeba co najmniej 60 minut, bo żeby pomidory zamieniły się w sos, musi z nich odparować woda. Będzie to jednak doskonale zainwestowany czas, a zwrot z tej inwestycji zdecydowanie jest wart zachodu :).

Sos ze świeżych pomidorów
Składniki

4 duże pomidory
1/2 pęczka natki pietruszki
1/2 łyżeczki cukru
szczypta płatków chili
sól i świeżo zmielony pieprz do smaku

Wykonanie

1. Pomidory obieram ze skórki (prosty sposób znajdziesz tutaj) i kroję w kostkę.
2. Na dno garnka wlewam odrobinę wody (tylko tyle, żeby przykryć dno). Kiedy się zagotuje, wrzucam pokrojone pomidory.
3. Dodaję przyprawy i gotuję na małym ogniu bez przykrycia aż sos się zredukuje i naturalnie zgęstnieje (około 60-70 minut). Od czasu do czasu mieszam, żeby sos nie przywierał do dna.
4. Po zdjęciu z ognia dodaję posiekaną natkę pietruszki.

11 sierpnia 2014

Tarta z groszkiem i cukinią (również w wersji bezglutenowej)

Nie wiem, czy już zdążyliście się stęsknić za tartą. Mam nadzieję, że tak, bo oprócz dzisiejszego przepisu mam jeszcze kilka w zanadrzu. W moim przypadku tarta to nierzadki wybór, co stali Czytelnicy bloga już zapewne zauważyli. Jest tak z kilku powodów. Po pierwsze przygotowanie ciasta na tartę nie zabiera dużo czasu, więc jest to dobre rozwiązanie wtedy, kiedy potrzebny jest szybki obiad. Tym bardziej, że można w wolnej chwili przygotować kilka porcji ciasta i wrzucić je do zamrażalnika, gdzie będą sobie czekać na odpowiedni moment. Po drugie przy diecie bezglutenowej (o ile się nie chce kupować przetworzonych mąk) nieco ograniczone są możliwości kombinowania z produktami zbożowymi. A taka tarta się zawsze udaje. I nawet jak się zaprasza na obiad szczęśliwców-glutenowców, to najczęściej nie są w stanie poznać, że zaserwowane im ciasto nie powstało z mąki pszennej. Po trzecie tarta to dobra baza, a potem można na nią wrzucać, co się komu żywnie podoba. Jedynym ograniczeniem jest wyobraźnia gotującego. Po czwarte wreszcie tarta to taki trochę samograj - jeśli się dobierze dodatki pod gust podejmowanych gości, to zazwyczaj jest przyjmowana entuzjastycznie :)

Dziś zapraszam na tartę w letnim wydaniu - z groszkiem i cukinią. Oba warzywa mają bardzo delikatny smak, dlatego sos "podostrzyłam" pomidorami.
Tarta z groszkiem i cukinią


Składniki
Spód tradycyjny według tego przepisu: ciasto na tartę lub spód bezglutenowy według tego przepisu: bezglutenowe ciasto na tartę
Do ciasta dodaję po pół łyżeczki bazylii i oregano.
Farsz: 1 mała cukinia 2 szklanki groszku cukrowego
Sos: 
3 jajka 
5 łyżek jogurtu naturalnego 1 kula mozzarelli 2 łyżki wiórków pomidorowych lub 4-5 drobno pokrojonych suszonych pomidorów
po 1 łyżeczce bazylii i oregano sól i świeżo zmielony pieprz do smaku
Wykonanie
1. Groszek zanurzam we wrzątku na 2-3 minuty, po czym wyciągam i odstawiam do wystudzenia.
2. Przygotowuję sos: mieszam trzepaczką jajka i jogurt z dodatkiem pomidorów i przypraw (nie dodaję mozzarelli).
3. 2/3 sosu mieszam z groszkiem i wykładam na podpieczony spód do tarty.
4. Cukinię kroję w cienkie plasterki i układam je na groszku. Najładniej wyglądają, kiedy ułoży się je wkoło, zaczynając od brzegu tarty i kierując się ku środkowi. 5. Do pozostałej 1/3 sosu dodaję mozzarellę. Wrzucam do blendera i dokładnie miksuję. 6. Wykładam sos na cukinię i wkładam na 25 minut do piekarnika rozgrzanego do temperatury 180 stopni.

Podaję ze świeżymi warzywami: marchewką, kalarepą, pomidorem i sałatą.

8 sierpnia 2014

Boczniaki w pomidorach

Jeśli się bardzo lubi boczniaki i do tego ma się piwnicę / komórkę / altankę, w której jest w miarę chłodno i w miarę wilgotno, to naprawdę dobrym pomysłem jest zakup grzybni (można je dostać za kilkanaście złotych na serwisach aukcyjnych) i wyhodowanie własnych zapasów. Jeśli się taką grzybnie dobrze traktuje, to boczniaki rosną, jak - nomen omen - grzyby po deszczu przez kilka-kilkanaście tygodni w nieprawdopodobnych ilościach. Można obdzielić całą rodzinę.

A jeśli się lubi boczniaki i pomidory, to dobra wiadomość jest taka, że można z połączenia tych dwóch składników wyczarować błyskawiczne i naprawdę smaczne danie. Polecam zapracowanym!

Ps. Ze sklepowych boczniaków też działa :)

Kitchen hack # 17 - boczniaki

Wskazówka tyle prosta, co ważna i skuteczna. Boczniaki solimy dopiero przed samym podaniem - inaczej zrobią się gumowe i twarde.


Boczniaki w pomidorach
Składniki

600 g boczniaków
1 duża cebula
400 ml pomidorów z puszki / kartonika
opcjonalnie: 1 łyżka koncentratu pomidorowego, jeśli ktoś lubi intensywne smaki
5-6 kulek ziela angielskiego
3-4 listki laurowe
1 łyżeczka majeranku
1/2 łyżeczki cukru
1 łyżka oleju rzepakowego
sól i pieprz do smaku

Wykonanie

1. Cebulę kroję w półtalarki i podsmażam na rozgrzanym oleju. Do smażenia dodaję lekko rozgniecione ziele angielskie (będzie miało bardziej intensywny aromat) i listki laurowe. Cebula ma się zeszklić i zmięknąć, ale nie przypalić.
2. Dodaję pokrojone w paski boczniaki i zalewam wszystko pomidorami (jeśli są w całości, to je kroję) ewentualnie z dodatkiem koncentratu pomidorowego. Dodaję cukier, majeranek i pieprz. Gotuję na małym ogniu 12-15 minut od momentu zagotowania sosu, od czasu do czasu mieszając.
3. Solę do smaku i podaję np. z brązowym ryżem lub z pieczonymi w tymianku ziemniakami.

4 sierpnia 2014

Deser jogurtowy z owocami i mascarpone

Dieta bezglutenowa ma swoje plusy i minusy. Plusem zdecydowanie jest lepsze samopoczucie (przynajmniej w moim przypadku). Drugi plus (również w moim przypadku) jest taki, że ogranicza się ilość wszelkiego rodzaju kulinarnych atrakcji wodzących mnie na pokuszenie. Bo tak już mam, że jak nie mogę, to nie mogę i pokusy, jak ręką odjął, przestają być pokusami. Wiem, że niektórzy się męczą, walczą tak, jak walczy się na dietach odchudzających, kiedy ten pączek po prostu aż woła z talerza / witryny cukierni, żeby go zjeść. U mnie na szczęście nie ma tego problemu i nie jest to kwestia nie wiadomo jak silnej woli. Po prostu wiem, że nie mogę, i już. No dobra, kilka razy się złamałam i dostałam takie wciry od mojego własnego ciała, że mi się potem odechciało folgowania sobie.

Minusy - podobnie jak przy diecie wegetariańskiej - są głównie natury praktycznej lub towarzyskiej. Praktycznej, bo jak jadę na taki dajmy na to Woodstock, to muszę mieć ze sobą zapas jedzenia na trzy dni. Inaczej umrę z głodu. I w zasadzie prawie wszędzie, gdzie idę, zabieram ze sobą jakieś jedzenie - tak na wszelki wypadek. Towarzyskiej, bo czasem siadam do stołu, który aż ugina się od ciasta, a przede mną stoi smutny, pusty talerzyk i kubek kawy. I nawet nie chodzi o to, żeby mnie to ciasto korciło (patrz wyżej), tylko jakoś nie wiadomo, gdzie podziać oczy, jak się zachować i co zrobić, żeby nie musieć tłumaczyć, w czym rzecz i nie znaleźć się w centrum uwagi.

Oczywiście łatwo można ten ostatni problem rozwiązać, zabierając ze sobą swoje ciasto. Tylko żeby je przygotować, trzeba mieć czas (co jest kolejnym problemem praktycznym). 

Czasem problemy natury praktycznej i towarzyskiej występują jednocześnie. Na przykład czasu nie ma się za grosz (bo albo się jest w podróży, albo ma się gości, albo jest się w podróży z gośćmi) akurat wtedy, kiedy nadarza się ważna okazja do świętowania i kiedy bardzo człowiek by nie chciał zaglądać w te smutne oczy pustemu talerzykowi. Nawet jeśli ma się w pogotowiu owoce i bezglutenowe herbatniki, to i tak jakoś tak... nie do końca. Ostatnio właśnie z takich tarapatów wybawiło mnie opakowanie mascarpone.

Powiedzieć, że deser, który przygotowałam, był lekki, byłoby przesadą, ale na pewno taki się wydawał dzięki dodatkowi jogurtu. Do tego było i owocowo i ciasteczkowo, a nawet coś tam od czasu do czasu chrupało. I od razu człowiekowi lepiej :)

Jasna sprawa, że taki deser ma z osiemnaście milionów kalorii, ale... Ciiii! Warto :)

Deser jogurtowy z owocami i mascarpone
Składniki (na 1 puchar)

1 czubata łyżka mascarpone
1 czubata łyżka jogurtu typu greckiego
1/2 łyżeczki miodu
1/2 brzoskwini
1 łyżka orzechów ziemnych prażonych bez soli
3 herbatniki (u mnie bezglutenowe)
3 łyżki malin
2 łyżki borówek amerykańskich
1/2 łyżki płatków migdałowych

Wykonanie

1. Jogurt ucieram mikserem z miodem. Pod koniec dodaję mascarpone i ucieram na niskich obrotach, aż uzyskam gładki krem.
2. Układam w pucharze kolejno: pokrojoną w kostki brzoskwinię, orzechy ziemne, połowę kremu, pokruszone herbatniki, drugą połowę kremu, maliny i borówki. Posypuję płatkami migdałowymi.

Podaję od razu, żeby ciastka nie zmiękły od masy.




Ps. Kiedy pisałam powyższe, cały czas palce na klawiaturze zamiast w "puchar" składały mi się w "pychar". Przypadek? Nie sądzę :D
Deser jogurtowy z owocami i mascarpone